Kolejne zakładki poczyniłam, z tymi samymi, co w poprzednim poście, powiatowymi mini fotkami. Podczas tej "produkcji" nie obyło się bez strat: złamałam rączkę dziurkacza brzegowego. Z własnej winy. Miałam pobożne życzenie, że dziurkacz da radę grubemu papierowi z Lemonade - nie dał. To już drugi dziurkacz, z którym muszę się pożegnać w ciągu ostatnich kilku dni.
Zakładki już zapakowane w pudełko, przygotowane do wyjazdu na targi turystyczne. Może dam radę jeszcze jakieś zrobić i "popromować" naszą piękną ziemię pszczyńską, bo mam jeszcze kilka dni, ale najpierw muszę się uporać z wcześniejszym zamówieniem na zaproszenia komunijne.
Mnie już też popsuł się dziurkacz i to nie taki tani bo Marty Stewarth/chyba dobrze napisałam?/,właśnie przez używanie go na grubym papierze,teraz już staram się ich używać na cieńszym,pzdr
OdpowiedzUsuń