Aż trudno mi uwierzyć, że nie pisałam na blogu od prawie miesiąca!
W międzyczasie wiosna rozświetliła forsycjami smętne blokowisko, zabieliły się na skwerach mirabelki, a wiotkie pędy płaczących wierzb spowiła zielonkawa mgiełka. Co prawda zimna ta wiosna, ale jednak wiosna. Czas płynie, a mój blog śpi niczym niedźwiedź w gawrze. Ale nie dlatego, że się lenię i obijam, i nic nie robię. Wręcz przeciwnie, miałam taki kocioł w robótkowym kąciku, że nawet nie włączałam komputera, bo szkoda mi było tracić każdą sekundę. Przez to wszystko nie zrobiłam w tym roku przedświątecznych porządków, nawet nie umyłam okien. Wyznając zasadę, że w święta przychodzi zajączek, a nie Sanepid, przełożyłam to na czas poświąteczny. I powiem Wam, że po miesiącu spania po trzy godziny na dobę z dziką radością witam te święta, bo w końcu wszystkie pudełka i kartki mam oddane i wreszcie... MOGĘ SIĘ WYSPAĆ!!! Ale żeby nie było tak różowo, już kolejne prace czekają w kolejce, więc laba nie potrwa dłużej niż dwa dni.
Na zdjęciach tylko skromna część "produkcji" z ostatniego miesiąca, ta bardziej wielkanocna. Pudełka wszelakie: na wino, na Rafaello, Ferrero Rocher, kawę, Merci i czekoladkę Ritter Sport. No i kartki. Na domiar złego zapomniałam zrobić zdjęcia całej serii kartek DL z haftem, ubranych w lawendowo-błękitne papiery, czego nie potrafię sobie wybaczyć :((( Chyba jakaś skleroza już mnie dopadła... :(
Ten "mersiak" inspirowany pracą Katarzyny Chylewskiej: