Dzisiaj po raz pierwszy miałam bliższe zapoznanie z bindownicą. Zrobiłam okładki do mojego pierwszego przepiśnika. No i oczywiście zrobiłam błąd, pokręciło mi się wszystko i tył zrobiłam do góry nogami. Ale tak już musi zostać, bo nie mam już takiego papieru, żeby tylną okładkę robić od początku. Zdołowało mnie to nieco - żeby tak banalną głupotę zrobić! Ale mimo tej wpadki ogromnie cieszy mnie fakt, że malutka, mieszcząca się na dłoni bindownica dała radę grubej, twardej jak deska tekturze, w dodatku oklejonej scrapowym papierem! Jak wyjęłam to maleństwo z paczki, to miałam poważne obawy, czy mój zapas tekturowych scrapińcowych okładek nie okaże się zakupem na marne...
A Pipi znowu ma zapalenie gardła... Tak już jest od jesieni, i chyba będzie aż do wiosny. Znowu biegamy na zastrzyki :(
Zdrówka dla Pipi, a przepiśnik koniecznie pokaż!:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)Przepiśnik pokażę, ale muszę zaczekać do weekendu - na dzienne światło do zdjęć :)
UsuńŚliczna karteczka, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarteczka jest cudna, a kwiatki rzeczywiście są śliczniutkie :))
OdpowiedzUsuńpiękna karteczka!
OdpowiedzUsuń