poniedziałek, 8 sierpnia 2022

W dużym formacie.

Dawno mnie tu nie było, ale robię sto rzeczy naraz i nie mam już nocą sił na pisanie na blogu, bo padam na twarz :)))
Poproszono mnie o wykonanie kartki w dużym formacie - początkowo miało to być A4, ale ostatecznie stanęło na A5, tyle, że z dodatkowym panelem, gdyż kartka musiała zmieścić i życzenia, i mnóstwo podpisów. Do tego pudełko na tę kartkę - przecież jakoś trzeba ją zapakować - oraz całkiem spore pudełko na prezent - 20x15x9 cm. Całe szczęście, że kilka dni wcześniej zamówiłam sobie papier wizytówkowy w formacie A3, bo przynajmniej miałam z czego zrobić bazy :) Kolory na fotkach jakieś takie dziwne... Papiery w rzeczywistości były jasno-zielono-szare, z delikatnym błyszczącym embossingiem  - śliczne i eleganckie. Kwiaty i wstążka pomarańczowe, bo Pani lubi ten kolor (ja zresztą też, więc z przyjemnością się robiło).


 
W końcu udało mi się też dorwać do igły - hurra!!!
Haftuję portret sznaucera miniaturowego na zamówienie forumowiczki z dogo. Już kiedyś go haftowałam dla kogoś, praca nad tym wzorem była szybka i przyjemna, więc bardzo cieszy mnie to zamówienie, bo to czysty relaks :) Na razie to tylko kilka krzyżyków, ale mam nadzieję, że szybciutko skończę :)
 
 
Popracowałam też nieco nad samodyscypliną i wzięłam się w końcu za ogarnianie leżakującego od dwóch lat stosu kilkunastu warsztatowych KITów albumowych. Jeszcze chwila, a zginę przywalona tonami papieru, bo wciąż zapisuję się na kolejne warsztaty, przychodzą kolejne paczki, i stos pudeł piętrzy się już prawie pod sufit, a koty robią sobie z niego drapak... Czas najwyższy przerobić te pudła na albumy. Potem będę się martwić, co zrobić z albumami, ale zawsze lepiej mieć już gotowe albumy niż dopiero materiały na nie w pudłach. Na pierwszy ogień poszedł album świąteczny, bożonarodzeniowy, z warsztatu Asi Szulik. W końcu lato i wakacje to odpowiedni czas, aby przygotowywać się już do świąt, prawda? :))) W moim żółwim tempie akurat zdążę i będę miała dla kogoś fajny prezent :))) Na razie zrobiłam to, co dla mnie zawsze najtrudniejsze i najbardziej stresujące: okładkę i system mocowania kart.



Teraz już tylko została przyjemna część, czyli karty :) 
Trochę dziwnie robi się zimową pracę, kiedy tuż obok na balkonie mam taki widok:


Muszę Wam też powiedzieć, że z Tygryskiem lubimy się coraz bardziej :) Kawaler powoli nabiera zaufania, nie jest już taki lękliwy, gryzący i drapiący, nie burczy i nie syczy z byle powodu i bez powodu. Po niemal akrobatycznym i wielce ryzykownym wyczynie wycinania mu twardych filców z futra tuż przy skórze udało mi się go nawet przekonać (argumentem w postaci surowej wołowinki), że czesanie wcale nie jest straszne i nie robi kotu żadnej krzywdy, a nawet przynosi ulgę. Szczotka i grzebień nie są już strasznymi potworami, przed którymi ucieka się z piskiem i wali pazurami.


Pozdrawiam Miłych Gości i do następnego sklikania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde słowo i zapraszam ponownie!