Mam bzika na punkcie psów. I drugiego bzika na punkcie haftu krzyżykowego. Jeśli połączyć to razem, wyjdzie krzyżykowy pies :)))
Ponieważ ostatnimi czasy - po owczarkach, kundelkach i seterach - nasz dom zamieszkują cavaliery (najpierw nieodżałowana Isla, a teraz Pipi), to najczęściej ta rasa była obiektem moich hafciarskich poczynań. Isla miała poważne kłopoty ze zdrowiem, dlatego na przestrzeni lat powstało kilka kartek dziękczynnych dla weterynarzy.
A także breloczki z cavisiami, robiłam ich aż 75 sztuk :)
Na zamówienie cavisiowej cioteczki powstał hafcik z tricolorkiem, który trafił na torebeczkę przypinaną do paska, taką na smakołyki pomocne na ringu przy wystawianiu psa :)
Z przeróbek zdjęć Haftixem wyszło takie maleństwo:
oraz inny, całkiem słusznej wielkości obraz:
Oczywiście haftowałam nie tylko cavisie :) Na zamówienie właścicielki nowofundlandki będącej przeszkolonym ratownikiem tonących powstał nieduży portret niufka :
A pierwszym moim psim tematem był owczarek na gotowej, drukowanej kanwie, haftowany w zamierzchłej przeszłości, na samym początku mojej "krzyżykowej choroby". Wyszedł koszmarnie, jak większość haftów na drukowanej kanwie, ale pokażę, brrrrr....
Na zakończenie fotki z naszego ostatniego słonecznego spaceru. Było tak gorąco, że Pipi głośno protestowała i z wyrzutem patrzyła na mnie, gdy robiłam zdjęcie. A dzisiaj, po tylu deszczowych, ponurych dniach marzymy o takim słoneczku! Ach, lato, wróć...
Miłego dnia i słoneczka wszystkim i sobie życzę!