sobota, 1 lipca 2023

1 lipca - Dzień Psa.

Dzisiaj mamy Dzień Psa, więc przy tej okazji podzielę się z Wami pięknym wierszem Franciszka J. Klimka.

 

ŚWIAT CIĘ PODZIWIA

Świat cię podziwia, ale cóż z tego,

Dżoku, Azorku, Reksiu czy Burku, 

który prowadzisz niewidomego,

lub strzeżesz domu gdzieś na podwórku...

Który ratujesz życie człowieka,

nigdy nie zdradzisz i nie porzucisz

ale potrafisz do końca czekać,

nawet, gdy czujesz, że pan nie wróci...

Świat cię podziwia, lecz wiem niestety,

podziw niczego w ludziach nie zmieni,

choć - gdyby człowiek miał twe zalety

łatwiej by nam się żyło na Ziemi...

 
Myślę, że nie tylko miłośnicy psów przyznają, że to piękny wiersz... Autor, Franciszek Jan Klimek, jest krakowianinem, więc nie dziwi mnie to, że w jego wierszu poświęconym psom na pierwszym miejscu pojawia się imię Dżok. Wszak Dżok to legenda Krakowa.
Cały świat poznał wzruszającą historię wiernego japońskiego psa Hachiko, między innymi dzięki nakręconemu w 2009 roku filmowi "Mój przyjaciel Hachiko". A czy wiecie, że mamy naszego, polskiego Hachiko? To właśnie krakowski kundelek Dżok, adoptowany już jako dorosły pies z krakowskiego schroniska. Dżok, który czekał na swojego pana...
Wiele informacji o nim znajdziecie w internecie. Oto Dżok, najwierniejszy z wiernych...

źródło: TVP3
źródło: tvp kraków

Jego historię pięknie opisano na stronie chwiladlapupila.pl, więc ją zacytuję dla tych, którzy jej nie znają (tekst skopiowany ze strony, ale poprawiłam błędy, bo bardzo kłuły mnie w oczy):

"Latem roku 1992 starszy mężczyzna z psem nieokreślonej rasy, przypominającym mniejszego wilczura z kłapciatymi uszami, przechodził przez bardzo ruchliwe Rondo Grunwaldzkie w Krakowie. W pewnej chwili mężczyzna zachwiał się i upadł. Wkrótce otoczyli go przechodnie. Wezwano karetkę pogotowia. Lekarz stwierdził zawał serca. Mężczyznę wniesiono do karetki, a plątającego się pod nogami psa, odpędzono. Niestety, mężczyzna mimo stosowanej reanimacji zmarł w karetce.  Historia o jakich pewnie często słyszeliśmy, jednakże dopiero w tym momencie rozpoczęła się inna historia.
Historia rocznej gehenny, odpędzonego od karetki, psa. Pies początkowo chodził jak ogłupiały wokół miejsca opisanego powyżej zdarzenia, nie mogąc zrozumieć co stało się z jego panem. Umykając przed przejeżdżającymi samochodami krążył tam i z powrotem nie wiedząc co począć. Trwało to wiele godzin. Psem nie interesował się nikt. Przeklinali go tylko kierowcy. Nadeszła noc. Ruch zmalał, ale pies nadal krążył wokół Ronda. Następnego dnia pies wciąż był na miejscu zdarzenia. Minął następny dzień i następny, a pies nie oddalał się nigdzie, wybrawszy za swe legowisko trawnik na samym środku Ronda Grunwaldzkiego. Z jednej strony tegoż legowiska mknęły setki aut, a z drugiej przejeżdżały dziesiątki tramwai. Pies trwał niezmiennie na swym stanowisku. Minął tydzień potem drugi. Pogoda bywała różna, od upałów aż po burze z piorunami i ulewy – pies nie odchodził. W nocy, kiedy ruch zmniejszał się co nieco, pies żywił się odpadkami z koszy na śmieci okolicznych przystankach komunikacji miejskiej.
Wreszcie psem zainteresowano się i wezwano pracowników schroniska dla zwierząt. Kiedy psa usiłowano kilkakrotnie złapać i odstawić do schroniska, usiłowania te zawsze spełzały na niczym. Dżok, bo tak zaczęto go nazywać, sprytnie wyprowadzał w pole za każdym razem swych przeciwników i już na drugi dzień był z powrotem na swoim miejscu. Dżok schudł i zmarniał, jednakże nie zrezygnował z oczekiwania na swego nieżyjącego pana.
Mijały tygodnie i miesiące. Nastała słotna jesień a potem zima. Spadły śniegi. Dżok wtopił się w krajobraz Ronda Grunwaldzkiego do tego stopnia, że krakowianie specjalnie przyjeżdżali tam by go zobaczyć. Wielu dokarmiało go, jednakże Dżok nie ufał nikomu. Porywał jedzenie i natychmiast uciekał.
Zaufał tylko jednej osobie. Była to starsza pani mieszkająca w niedalekiej okolicy, która systematycznie przynosiła mu pożywienie. Była to pani Maria Miller. Pani Maria nie była osobą zbyt dobrze sytuowaną, ale jak to powiadają, prędzej biedak podzieli się ostatnią kromką chleba z potrzebującym niż bogaty wspomoże biedaka, Pani Maria dzieliła się z Dżokiem tym co miała. W ten sposób Dżok, nie opuszczając swego miejsca na Rondzie przetrwał, mimo czasem dochodzących do minus 30 stopni mrozów, zimę.
Pies stawał się coraz bardziej popularny. Pisano o nim w gazetach. Mówiono w radio. Nawet „Przekrój” poświęcił mu kiedyś swą okładkę. Nastała wiosna. Dżok coraz bardziej zaprzyjaźniał się z Panią Marią, która bywała na Rondzie parę razy dziennie i przynosiła mu jedzenie. Pani Maria przychodziła ze swym kundelkiem Kajtkiem z którym Dżok także się zaprzyjaźnił. Najwidoczniej Kajtek, w swym psim języku, namówił Dżoka by zaufał Pani Marii, bo kiedy nadeszło lato, Dżok wreszcie po równym roku codziennej warty na Rondzie Grunwaldzkim, poszedł za Panią Marią do jej domu i tam już zamieszkał.
Nie jest to jednak koniec opowieści o psiej miłości i wierności. Dżok zamieszkał z Panią Marią i Kajtkiem na 6 lat i kiedy już wydawać by się mogło że stary pies dożyje w spokoju końca swoich dni, Pani Maria umarła. Nie pozostawiła po sobie nic oprócz 2-ch opłakujących psów. Mieszkanie należało natychmiast opróżnić. Dżoka i Kajtka zabrano do schroniska gdzie starano się znaleźć dla nich nowy dom. Nie udało się to jednak, przynajmniej w przypadku Dżoka. Pies w nocy podkopał ogrodzenie klatki i uciekł. Jakiś czas potem znaleziono zabitego Dżoka na torach kolejowych w Borku Fałęckim.
Niektórzy powiadają że Dżok w ten sposób chciał się spotkać ze swoją Panią bo nie chciał już pokochać innego właściciela. Ile w tym prawdy – nie wiadomo. Fakty są takie że psia miłość, to miłość bezgraniczna.

Z inicjatywy dobrych i wrażliwych ludzi, jakich w Krakowie nie brak, powstał pomysł wybudowania, w oparciu o historię Dżoka, Pomnika Psa. Po wielu perypetiach i sporach z ludźmi z Urzędu Miejskiego postanowiono pomnik ten urzeczywistnić. Na miejsce „postoju” pomnika wybrano Bulwar Wiślany pod Wawelem – zaledwie po drugiej stronie mostu od Ronda Grunwaldzkiego.
Projekt pomnika sporządził Bronisław Chromy. Pomnik Psa Dżoka, dłuta Bronisława Chromego to pies otoczony ludzkimi dłońmi, co ma obrazować, jak twierdzi sam Mistrz, wzajemną miłość człowieka i psa.
Dżok został pochowany na terenie Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie przy ul. Rybnej 3. Symboliczny grobowiec znajduje się tam do tej pory."

źródło: chwiladlapupila.pl
 
Pomnik psa Dżoka w Krakowie:
 
źródło: wikipedia
 
 źródło: naTemat.pl
 
Przy pomniku Dżoka codziennie spotykają się psy i ich właściciele, zatrzymują się wycieczki, przewodnicy opowiadają o jego losach. Krakowianka, dziennikarka i autorka książek dla dzieci, Barbara Gawryluk, opisała historię Dżoka w książce pod tytułem "Dżok. Legenda o psiej wierności". Ta pięknie napisana i równie pięknie, wręcz baśniowo ilustrowana przez Iwonę Cały książeczka adresowana jest co prawda do najmłodszych czytelników, ale równie mocno wzrusza również tych starszych oraz ich rodziców. Szczerze polecam, ale tylko z zapasem chusteczek...
Ze swojej, rękodzielniczej strony, postanowiłam uczcić Dzień Psa tworząc jakąś pracę z psim motywem. Jest to haftowana zakładka do książki. Wzór pochodzi z Coricamo, a sama zakładka wraz z wieloma innymi powędruje na bazarek dogomanii, gdzie pomoże zebrać środki na pokrycie kosztów operacji wyciągniętej ze schroniska bardzo chorej suni.

Pozdrawiam wszystkich Tuzaglądaczy, a tych, którzy tak jak ja kochają psy, pozdrawiam podwójnie!

 

2 komentarze:

  1. Miałam okazję poznać osobiście pana Franciszka, a nawet ugościć Go u siebie w domu. Absolutnie fascynujący człowiek! A historia Dzoka jest niesamowita... Zakładka cudna, jak wszystko, co tworzysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Poznania Pana Franciszka zazdroszczę, to naprawdę musi być fascynujący człowiek :)

      Usuń

Dziękuję za każde słowo i zapraszam ponownie!