niedziela, 9 sierpnia 2020

Gdzie byłam, jak mnie nie było.

Straszliwie zaniedbałam mojego biednego bloga :( Nie było mnie tu miesiąc :( Dopiero wczorajszy post, wymuszony dotrzymaniem terminu w blogowej zabawie hafciarsko-kartkowo-imieninowej spowodował,że wzięłam się w garść, zgrałam na kompa zdjęcia swoich ostatnich prac i w najbliższej przyszłości będę Was dręczyć pokazywaniem zaległości :)
Fakt, że się tu nie odzywałam, nie znaczy bowiem wcale, że niczego nie zrobiłam :) Przyznam jednak szczerze, że wakacyjna aura nie pomaga mi w tworzeniu scrapowych prac. Takie powstają nocami lub w chłodniejsze i deszczowe dni. Przy pięknej pogodzie nie ma takiej siły, która zatrzymałaby mnie w ciemnym kącie mieszkania, przy stoliku, na którym tworzę. Zabieram swoje manatki (hafciarskie) i przenoszę się na balkon, gdzie mam wspaniałe dzienne światło.
Inna sprawa, że po powrocie z pracy, ogarnięciu obiadu, zakupów i chałupy niewiele już czasu na ten mój ukochany balkonowy relaks pozostaje. A i dni już wyraźnie coraz krótsze...
W takie upalne wieczory jak dziś, kiedy zaczyna zmierzchać i trudno już haftować, pozwalam sobie na odrobinę lenistwa i nicnierobienia. Gapię się bezmyślnie w niebo nad blokowiskiem, obserwuję, jak intensywny błękit dnia stopniowo przybiera odcienie akwamaryny, różu i fioletu, a białe wcześniej obłoki stają się ołowianoszare. W skrzynkach drobne kwiaty maciejki, w ciągu dnia niewidoczne, oklapnięte i sianowate, wieczorem budzą się, unoszą łodyżki w górę i rozchylają swoje bladolawendowe płatki uwalniając odurzający aromat, od którego gęstnieje nieruchome powietrze. Czas leniwie płynie, świat wokół zaczyna szarzeć, maleje ruch samochodowy i związany z nim hałas, i tylko czarne sztylety jerzyków z przenikliwym świergotem tną rozgrzaną przestrzeń. Świat zanurza się w coraz głębszym mroku, jerzyki milkną i znikają, a na trawniku rozpoczyna się wspaniały koncert koników polnych. Do misek z kocią karmą ustawionych pod balkonem zaczynają się schodzić stali biesiadnicy: czarna kotka i dwa kocury, czarny i buro-biały, oraz jeż, który mnie wczoraj głośno ofukał przy misce. Regularnie przychodzi też śliczna kicia szylkretka łazikująca po osiedlu. Ma obrożę, więc ma dom, ale jest chuda jak patyczek.
A kiedy jest już zupełnie ciemno i do kwiatów maciejki zlatują się blade ćmy, czas wrócić do domu i zabrać się za czekające kartki, pudełka, albumy... by późną nocą, przed snem, jeszcze wyjść na chwilę na balkon, posiedzieć chwilę w ciszy, zanurzyć się w zapachu kwiatów, popatrzeć na piękne gwiazdy i na mrugające światła lecących gdzieś tam wysoko samolotów... I mogłabym w taką ciepłą noc tak siedzieć i siedzieć, czasem wypatrzę kunę przemykającą przez opustoszałą ulicę, czasem całkiem blisko przelecą dwie sowy... Ale trzeba się choć trochę przespać przed pracą :(
A obrazek, nad którym obecnie pracuję, to lilie z ostróżkami, i mam zrobione około dwie trzecie wzoru.


W międzyczasie zabrakło mi nici, więc nim zamówiłam i przyszła przesyłka, dłubałam kilka zakładek na bazarek dogo, ale żadnej jeszcze nie skończyłam. Pokażę, jak będą gotowe. 
A to moi balkonowi przyjaciele, towarzysze hafciarskich zmagań :).















5 komentarzy:

  1. Bo jakoś tak dziwnie ostatnio się dzieje, że doba w zastraszającym tempie kurczy się z dnia na dzień... :)
    Bardzo lubię kwiatowe hafty a ten zapowiada się wspaniale.
    Pozdrawiam serdecznie 🙋

    OdpowiedzUsuń
  2. Lato już takie jest, że troszkę zwalniamy i cieszymy się przyrodą, która nas otacza... Odpoczynek jest wskazany :-)
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie opisałaś swoje balkonowe leniuchowanie.Kwiaty śliczne, szczególnie podoba mi się pomarańczowa begonia.Bardzo urokliwa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem, co bardziej podziwiać - kwiaty żywe, czy te haftowane :). Przepiękny haft i cudowne kwiaty na balkonie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mam taki balkon ale w tym roku na nim nie posiedzialam, coś faktycznie jest z tą dobą :). Kwiaty masz piękne ale haft wygląda ślicznie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo i zapraszam ponownie!