Znowu oderwałam się od Tęczowej Róży. Zrobiłam sobie przerywnik. I nie piszę tu o scrapowych kartkach, których kilka jeszcze muszę zrobić. Rzuciłam się jak głodny rekin na nowy haft. A wszystko przez
Pieguchę. A właściwie dzięki niej. Kiedy pokazała na blogu cudną
halloweenową zakładkę, to omal kompa nie połknęłam. Musiałam ją mieć, i to natychmiast! I pognałam w te pędy do sklepiku, którego wcześniej nie znałam, a do którego namiary podała kochana Piegucha, żeby wzór owego cuda kupić. A oryginalny wzór wygląda tak i można go kupić w
Hobberii:
Piegucha haftując swoją zakładkę odrzuciła część z napisem. Mnie on specjalnie nie przeszkadza, bo po pierwsze nie jest to pospolite "Tu czytam", a po drugie podoba mi się delikatna "czcionka". Ale mimo wszystko postanowiłam, że i ja zmodyfikuję nieco wzorek i zamiast napisu wyhaftowałam czarnego kota. Czarny kot też jak najbardziej w temacie, prawda? Poza tym, mam w planach wyhaftować te zakładki w prezencie halloweenowym Paniom lubiącym koty, więc chyba im się spodoba :) Pierwsza jest już wyhaftowana :) Aida Zweigart 16 ct, jakiś beż czy krem, i mulina DMC. Szkoda, że nie mam w zapasach czarnej kanwy...
Czarny kocur :)
Dyńka jest super! Zresztą latające nietoperki też :) Uwielbiam tę kolorystykę - czarny połączony z pomarańczowym i żółtym.
Teraz myślę nad tym, jak oprawić haft. Do tej pory drobne hafciki wklejałam w gotowe kartoniki, jak kartki. Ten hafcik jest na to za duży. Zastanawiam się, czy naszyć go na filc i usztywnić plastikiem, czy nakleić na karton, jak zrobiła to Piegucha. Chyba wybiorę tę drugą opcję, ponieważ wtedy zakładka będzie cieńsza i nie będzie rozpychać książki.
I na koniec moje dziewuchy kochane :) Tak pięknie jedzą obok siebie :) Ale tak pięknie jest tylko przy suchej karmie. Kiedy w miskach jest kurczak, atmosfera robi się zdecydowanie bardziej nerwowa :)