piątek, 9 czerwca 2023

Zaległości.

Okropnie, ale to okropnie zaniedbałam swojego bloga. Nie dlatego, że mi się nie chce, albo że nic nie robię i nie mam czego pokazać. Wręcz przeciwnie, roboty mam po kokardkę i jeszcze trochę, z wieloma planowanymi przeze mnie pracami jestem spóźniona prawie o rok (!) i wszelkimi siłami próbuję ten czas nadgonić, co przy mojej obecnej sytuacji osobistej i rodzinnej jest wręcz karkołomnym wyczynem. Moje usilne próby zwiększenia tempa pracy z reguły kończą się siedzeniem do późnych godzin nocnych - a czasem wręcz porannych, śpię po 2,5 - 3 godzinki, przez co do pracy chodzę niczym zombie z kiepskiego horroru... I zwyczajnie kiedy przed snem chcę jeszcze coś napisać na blogu, to już nie daję rady, bo padam na twarz. Podobno Napoleon Bonaparte sypiał 5 godzin na dobę, i powszechnie uznaje się, że to mało. Cóż, Leonardo da Vinci ponoć zadowalał się trzema godzinami snu na dobę, i to nie tylko mu wystarczało, ale też nie przeszkadzało być geniuszem, wszechstronnym uczonym, wynalazcą i artystą. Skoro Wielki Leonardo dawał radę, to ja mała myszka też muszę, przynajmniej przez jakiś czas.Na szczęście rozpoczęłam dwutygodniowy urlop, więc mam nadzieję na odrobinę więcej snu i jakiś reset.
A w czasie, jaki minął od ostatniego posta na blogu, ulice mojego miasta nabrały rumieńców za sprawą wszechobecnego kwiecia. Azalie, rododendrony, złotokapy, głogi i róże krzyczą kolorami i zapachem. Zwyczajne wyjście do miasta na zakupy jest prawdziwą ucztą dla zmysłów.


















 
 
Moja osobista przestrzeń balkonowa również się zazieleniła. Nie mogło być inaczej, w końcu to moje jedyne miejsce wypoczynku i mój letni salonik. W skrzynkach i doniczkach zamieszkały begonie, pelargonie, dalie i heliotrop. Wysiałam maciejkę, fasolę i słoneczniki. Na letnie wczasy wyjechały też z mieszkania sansewierie.
 






 
Cały jeden dzień spędziłam na przynoszeniu do domu roślin z targu (w sumie zrobiłam pięć kursów, bo jeszcze tachałam kwiaty dla sąsiadki) i sadzeniu. Oczywiście przy pracy pomagała wszędobylska Kicia, pilnie nadzorując każde machnięcie łopatką.
 

Natomiast Tygrys, jak to przeciętny facet, uznał, że skoro baby pracują, to on nie będzie im przeszkadzał i poszedł spać.
 

A z wykonanych  w międzyczasie prac rękodzielniczych pokażę najstarszą nie publikowaną jeszcze kartkę, na chrzest, z uroczą zawieszką w kształcie stópek. O rety, jeszcze z kwietnia... Naprawdę mam spore zaległości :(


Pozdrawiam Tuzaglądaczy! W następnym poście będą kolejne zaległe karteluchy...



 

1 komentarz:

  1. Przepięknie kwiatowo u Ciebie na blogu. Będziesz miała wspaniały relaks na balkonie. Śliczna kartka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo i zapraszam ponownie!